Zeszyt z matmy i pierwsza lekcja pedicure (cz. 2)
Kilka dni po wydarzeniach, jakie rozegrały się w szkolnej toalecie z udziałem moim i Ulki musiałam w końcu upomnieć się o mój zeszyt z matmy, który Ulka sobie dobrowolnie pożyczyła. Nie było to jednak znowu takie łatwe. Cały czas miałam w pamięci te, dramatyczne dla mnie wówczas chwile. Nie mogłam zebrać się na odwagę by podejść do niej i poprosić o zwrot mojej własności. Pomimo, że od kilku dni moja dręczycielka w ogóle nie zwracała na mnie uwagi i przestała mi dokuczać. Jednak na długiej przerwie przyuważyłam moment, w którym Ulka wchodziła sama do toalety. Postanowiłam zaczekać na nią pod drzwiami i szybko załatwić sprawę mojego zeszytu. Gdy tylko wyszła z WC, wyjąkałam:
- Prze…prze…przepraszam, czy mogłabyś mi oddać mój zeszyt od ma….
- Co?! A to ty. Co mówiłaś?
- Czy m…m…możesz mi zwrócić mój zeszyt?
Jaki zeszyt? Aa… twój zeszyt, spoko.
Byłam w szoku. Pierwszy raz odezwała się do mnie po
ludzku, nie naubliżała mi, nie biła i nie robiła problemu z oddaniem mi mojej
własności. Wszystko poszło nie tak strasznie jak myślałam. Ale krótko później okazało się, że moja radość była
przedwczesna. Gdy nadeszła pora matematyki i sprawdzania prac domowych. Okazało
się, że mój
zeszyt ma wyszarpane strony i wygląda tragicznie. Nauczycielka zapytała ze
zdziwieniem – „Co to ma znaczyć?”
A ja szybko odpowiedziałam, że chyba pies mi
poszarpał zeszyt. Cała klasa wybuchła śmiechem Było mi wtedy tak, strasznie
wstyd. W dodatku Ulka krzyknęła na cała klasę:
- Ale durna wymówka, weź się już lepiej zamknij!!!
W tym momencie poczułam obrzydliwy dreszcz na
całym ciele. Poczułam wtedy też straszny lęk, jaki wywołał we mnie głos mojej
dręczycielki. Wtedy dotarło do mnie, że Ulka zaplanowała sobie dokładnie i
perfidnie tą całą sytuacje. Zaraz po lekcji podeszłam do Uli i zapytałam
dyskretnie,
- czemu mi to robisz?
Ona odwróciła się powoli i spytała:
- Coś mówiłaś?…. wszo?
Serce mi zadrżało. Poczułam się tak jakby za
moment miało nastąpić to, co kilka dni temu w toalecie. Nie byłam w stanie
wydusić z siebie ani słowa, a Ula patrzyła na mnie swoim przenikliwym
zielonookim wzrokiem, jakby chciała mnie wdeptać w ziemię.
- Sorry Olka, ale nie miałam się, czym ostatnio
podetrzeć i od razu pomyślałam o tobie, hihi jakoś tak. No i…. miałam w ręku twój zeszyt. Oj tam przepiszesz sobie od kogoś.
Tylko najpierw musisz mieć tego kogoś, kto ci pomoże, a z tym to raczej ciężko
u ciebie. Hahaha.
Znów poczułam straszną gorycz i dotarło do mnie, że
to piekło nigdy się nie skończy. Miałam już tego dość, więc zapytałam
wprost:
- Dlaczego mi to robisz? Dałabyś mi spokój. Robisz sobie srajtaśmę z mojej pracy? Ula,
czym ja Ci zawiniłam?
I w tym momencie dostałam bolesnego plaska w twarz.
- Jak miałaś się do mnie zwracać, szmato?!
Nogi mi drżały. To działo się na środku
korytarza, na oczach wielu ludzi.
- No jak miałaś na mnie mówić? Powiedz!
- Wa..wa..wasza wwwy…wysokość.
Wtedy Ula chwyciła mnie za kołnierz i powiedziała
prosto w twarz:
- Czekaj, dzisiaj po lekcjach, na mnie przed
szkołą, a nauczę cię kultury.
Gdy tylko mnie puściła zaczęła iść dalej. Jednak
w pół
kroku zatrzymała się i powiedziała:
- Zapomniałabym! – Cofnęła się do mnie
i już tradycyjnie, napluła mi w twarz.
Zamknęłam oczy i czułam jak ślina spływała mi po
twarzy, od oczu w stronę ust. Otarłam się i słyszałam tylko dookoła chichot i głosy gapiów: „Ale wstyd”, „ja bym się tak nie dała” „weeeź, ale oblech.”
Znów poczułam się tragicznie. Było mi styd, a jednocześnie
byłam wściekła na samą siebie – na moją bezradność. Nic nie zrobiłam…
ośmieszona szybko wzrokiem spojrzałam na osoby które widziały zaistniałą
sytuację, zawstydzona spusciłam głowe tak, aby na nich nie patrzeć i jak
najszybciej udałam się do klasy na kolejną lekcje. Wchodząc do klasy ukradkiem
spojrzałam na Ulke siedziała na ławce roześmiana rozmawiała z koleżankami i
przystojnymi chłopakami z klasie – była w centrum uwagi. Kiedy zamknełam za
soba drzwi spojrzała na mnie i się lekko szyderczo uśmiechneła, widać było, ze
jest dumna z tego co zrobiła kilka minut temu. Patrzyła na mnie ułamek sekundy,
chodz ja czułam jakby trwało to dużej, spuściłam lekko wrok na ziemie i udałam
się do mojej ławki. Słysząc jak Ula kontyuunuje rozmowe z resztą klasy odetchnełam
– uff, nic do mnie nie powiedziała.Cicho usiadłam w mojej ławce wyciagnełam
zeszyt, książkę i do rozpoczęcia lekcji udawałam, że coś czytam – chciałam
przyciągać jak najmniejszą uwagę. Postanowiłam zaczekać na Ulkę po lekcjach w
nadziei, że dzięki temu zakończę swoją żenującą sytuację i rozwiąże to, chociaż
część moich problemów.
Po lekcjach stałam przed budynkiem czekając na
moją szkolną zgrozę. Gdy Ula pożegnała się z koleżankami, których ja nie miałam podeszła powoli do mnie i
spytała:
- Czego się gapisz?
- J…J…Ja czekam, na Cieb… znaczy na moją
Panią.
- Ooo, no to chodź za swoją Panią jak posłuszny
piesek, suko!
Przez całą drogę nie odzywałyśmy się do siebie
ani słowem. Całe szczęście celem naszego marszu było mieszkanie Ulki, oddalone
od szkoły jakieś, 300 metrów.
Gdy, weszłyśmy do mieszkania Uli z kuchni
wyjrzała jej mama. Ku mojemu zdziwieniu, Ula przedstawiła mnie jako, swoją
koleżankę. Weszłyśmy do pokoju Uli. Białe ściany, różowy dywan, nowe jasno – beżowe meble,
ładne nieduże niebieskie łóżko. Ula usiadła na skraju łóżka i powiedziała żebym zamknęła drzwi na klucz.
Zrobiłam posłusznie, co kazała. Potem kazała uklęknąć – Klęknęłam
przed nią. Położyła się wygodnie na łóżku tak, że jej stopy miałam tuż przed swoją
twarzą.
- Więc, chcesz wiedzieć, dlaczego? Powiem ci,
dlaczego. A z resztą spójrz na siebie. Po prostu jesteś denna, żałosna,
cherlawa i beznadziejna. W ogóle to, co ja ci się będę tłumaczyć! Jak już
jesteś na kolanach przed swoją Panią, to zrób z siebie użytek i powąchaj, czy moje skarpetki
przypadkiem nie śmierdzą. W końcu miałyśmy dzisiaj siedem lekcji, to mają
prawo.
Ja klęczałam, miałam jej skarpetki kilka
centymetrów przed twarzą, już stąd czułam delikatny odór spoconych stóp. Czułam
się okropnie… taka upokorzona, spojrzałam na moją oprawczynie błagalnym
wzrokiem, lecz ona patrzyła na mnie z lekkim uśmieszkiem.
-no już! Wąchaj! – krzyknęła na mnie.
Powoli opuściłam wzrok z powrotem na jej
skarpetki dotarło do mnie, że nie mam szans na litość. Powolnym ruchem
zbliżałam się do stóp Ulki, czułam intensywniejszy zapasz potu.
- No już szybciej Wszo! Chcę widzieć jak wąchasz
moje skarpeteczki. Nagle z impetem poczułam jej całą stopę na mojej twarzy– boleśnie
mnie odepchneła.
Prawie straciłam równowagę lekko odchyliłam się
do tyłu, oparłam się o podłogę jedną ręką, aby się nie wywrócić. Ula patrzyła
na mnie – bawiło ją to.
- hahaha, i co ty robisz idiotko! Nie ociągaj
się! Bo będzie mocniej.
Wróciłam do poprzedniej pozycji, delikatnie
poprawiłam włosy i już szybszym ruchem zbliżyłam się do stóp Uli – bałam się,
że znów mnie kopnie. Mój czubek nosa delikatnie dotykał jej palce od stóp,
powoli i delikatnie wciągnęłam powietrze, momentalnie poczułam zapach z
przepoconych skarpetek, wąchałam jej stopy. Miała na nich siwe, lekko ubrudzone
stopki. Zaciągnęłam się ich zapachem kilka razy, a ona spytała:
- I co pachną czy śmierdzą, dziwko?
Wtedy znów poczułam się tak samo, jak ostatnio pod tyłkiem
Ulki. Też wąchałam i też nie było to przyjemne. Ale co miałam odpowiedzieć, że
śmierdzą? To powie, że tak cudowne stópki nie mogą śmierdzieć. Należą przecież do niej,
a ona jest idealna. Dlatego też powiedziałam, że bardzo ładnie pachną. Na co
moja Pani, odpowiedziała:
- To jak pachną to, co tak słabo wąchasz?
Zaciągaj się tym zapachem jakbym, to był najpiękniejszy kwiatek.
Wciągałam ten smród z jej przepoconych skarpet do moich nozdrzy
wdzierał się intensywny zapach. Wciągałam go bardzo głęboko, aż zaczął mnie
boleć brzuch, od stale rozciągającej się przepony. Jednak katorgom, nie było
końca.
- Teraz wąchaj, od pięt do palców. Najpierw lewa, potem prawa stopa.
W tym momencie Ula włączyła telewizor i zaczęła
przełączać kanały. Wtedy zdałam sobie sprawę, że to wąchanie śmierdzących
skarpet potrwa znacznie dłużej, niż przypuszczałam.
Wąchałam jej stopy, bardzo długo. Momentami
myślałam, że Ula w ogóle zapomniała o tym, że od, około godziny klęczę
u jej stóp.
Jednak, gdy czasem spoglądała na mnie kątem oka wiedziałam, że w jej głowie,
rodzą się nowe złowieszcze pomysły, które zapewne ja niedługo będę musiała
urzeczywistnić. Nagle ni stąd ni z zowąd moja dręczycielka powiedziała, do mnie
coś niesamowitego:
- Chcesz mieć już spokój w szkole?
Bez wahania powiedziałam
- Tak!
- To zdejmij mi skarpetki.
Nie mogłam w to uwierzyć! Od razu wyciągnęłam
dłonie do stóp
Uli. Jednak, sekundę po tym dostałam kopniaka w nos.
- Gdzie z tymi łapami?! Zębami ściągaj
suko!
Nie dowierzałam w to co własnie usłyszałam,
chciało mi się płakać, ale widziałam, że to tylko pogorszyło by moja sytuację. Zacisnęłam
mocno zęby i z wielkim bólem, ściągnęłam skarpetki ze stóp tej sadystki. Miała ona delikatne,gładkie
niewielkie stopy, paznokcie miała zadbane pomalowane wyrazistym czerwonym
lakierem.
- Dobrze, a teraz całuj moje bose stopy!
-Czy po tym, zostawisz mnie już w spokoju?
- Nie gadaj tylko rób, co ci każe szmato. – wtedy znów, kopnęła mnie w twarz
- Auć! To bolało.
- Wiesz, za co? Na Ty to mogę ja do ciebie mówić nigdy odwrotnie.
- Przepraszam, Wasza Wysokość.
- Całuj moje stopy! Zacznij od pięt, a potem
każdy paluszek z osobna. Całuj powoli i dokładnie z pełnym szacunkiem i
oddaniem, dla swojej Pani.
Całowałam długo i powoli, jej stopy tak jak mi
kazała. Starałam się brać jak najmniejsze wdechy nosem, bo jej gołe stopy
śmierdziały, jeszcze bardziej niż skarpetki. Zapach stóp był tak ostry, że zaczęłam się zastanawiać, czy
ona w ogóle
zmienia skarpetki i czy myła dzisiaj swoje stopy? Na odpowiedź, nie musiałam
jednak, długo czekać.
- Co tak słabo? W ogóle nie słyszę twojego nosa, tak jak to było
wcześniej. Chyba zaczęłaś się opierdalać moja panno. To, że kazałam ci, całować
moje stopy to nie znaczy, że masz nie zachwycać się ich zapachem. Ech…
poćwiczymy oddychanie. Teraz Ola bierze głęboki wdech nosem.
W tym momencie nacisnęła mi obiema stopami mocno
na twarz.
- Wciągamy zapaszek, wciągamy. – To
było obrzydliwe i trwało bardzo długo. Wdychałam jej smród przez pół minuty i trzymałam go w swoich nozdrzach, aż
nie pozwoliła mi wypuścić powietrza. Takich trzydziesto sekundowych wdechów zrobiłam jeszcze kilka. Za każdym razem gdy
wydychałam powietrze Ula pytała mnie, czy jej stópki ładnie pachną. Żeby znów, nie oberwać kopa mówiłam, że pachną cudnie, ale ona, tylko się z
tego śmiała i kazała wąchać dalej. Po pewnym czasie, Ula wyjaśniła mi sekret
tego smrodu, który
dla własnego bezpieczeństwa nazywałam zapachem.
- A więc mówisz, że pachną? Hihihi, w takim razie będę
musiała podtykać ci, je częściej pod nos. Będziemy w ten sposób sprawdzać, jaki mają zapach na przykład po dwóch godzinach w-fu albo, jak pachną po całym
weekendzie. No dziś, na przykład są niemyte od naszej zabawy w kiblu. O,
pardon, mojej zabawy w kiblu z twoim niedocenionym udziałem.
Byłam przerażona, Ulka świetnie sobie to wszystko
zaplanowała. Ona nie miała dla mnie, za grosz współczucia. Zastanawiałam się, czy ta dziewczyna w
ogóle,
ma sumienie?
- Podoba ci się ten pomysł? No jasne, że ci się
podoba, bo to mój
pomysł, więc jest doskonały. Czyli mówisz, że skarpetki i stopy pachną świetnie po
czterech dniach? Hahaha! No, ale wiesz glizdeczko, że tak długo, niemyte stopy,
są narażone na wysuszenie skóry. A przecież nie chcemy żeby pańcia miała
wysuszoną skórę,
prawda? No i jeszcze istnieje ryzyko grzybicy, a ja nie chcę mieć takiej
wstrętnej choroby, na moich pięknych stopach. Lepjej żebyś, ty ją miała na
języku. – Serce mi stanęło w gardle. Wtedy wskazała mi palcem na
piętę i pokierowała go wzdłuż swojej małej stopy, aż do palców dopowiadając do tego:
- Liż to!
- Że, co? – Kompletnie mnie
zamurowało.
- Nie słyszałaś, co Pani powiedziała? Liż moje
stopy! Od pięt, do paluszków. Nie myłam ich cztery dni. Chodziłam cały czas,
w tych samych skarpetkach, więc są bardzo wysuszone. Masz mi je umyć, swoim
językiem!
Na myśl o tym, że miałabym, to robić chciało mi
się płakać, serce zaczeło mi bić jak szalone, nie chce myśleć jakiego koloru
przybrała moja twarz. Spojrzałam w jej zielone oczy szukając w nich choćby
cienia litości, ale ona tylko szyderczo się uśmiechnęła i wskazując ponownie
palcem powiedziała:
- Liż! Moja suchutka pięta, potrzebuje twojego
mokrego języczka.
Ona chyba na prawdę chciała żebym dostała
grzybicy na języku, a w najlepszym wypadku zwymiotowała jej na stopy.
Ze łzami w oczach powolnym ruchem wystawiłam
język,drgał mi delikatnie na myśl co zaraz będę musiała robić, zamknęłam
powieki i bardzo powoli zaczęłam lizać jej piętę. Pomimo, że upłynęło sporo lat
od tamtych chwil to, ten moment, lizania prawej pięty Księżniczki Uli pamiętam
doskonale. Była taka miękka, a zarazem sucha. Miała lekko słony smak, w sumie
to smakowała tak jak śmierdziała, z tym, że znacznie gorzej było czuć
czterodniowy smród
na języku, niż wcześniej w nosie.
Ulka zaśmiała się głośno i powiedziała:
- Ale ty jesteś głupia. Haha, wącha, całuje a
teraz liże mi śmierdzące, brudne, niemyte od czterech dni stopy. Tylko
pamiętaj. Liż bardzo powoli i starannie. Od pięty po palce, ze szczególnym uwzględnieniem, tych przerw między, moimi
malutkimi paluszkami. Stopy takiej dziewczyny jak ja, muszą być dobrze
nawilżone. Nie prawdaż, Aleksandro? Haha!
Gdy słyszałam takie słowa, a w nich, tą radość
mojej „najlepszej koleżanki”, to ogarniał mnie paniczny lęk. Lizałam jak
kazała, aż miało w końcu dojść, do włożenia języka między palce.
Jak zobaczyłam, te odrobinki piachu i ten mały,
czarny, zaschnięty bród, to czułam jak śniadanie podchodzi mi pod
gardło. Zasłoniłam usta ręką i jakoś udało mi się powstrzymać, ten odruch
wymiotny.
- No, no tylko mi się tu nie zrzygaj!
- Przepraszam, Wasza Wysokość, ale nie dam rady.
To już dla mnie za wiele. Lizałam Pani stopy, wąchałam je, całowałam i to w tej
łazience. Ja już naprawdę nie dam rady. – Łzy zaczęły mi spływać po
policzkach.
- Nie maż się, suko! Dasz sobie radę. Pamiętaj,
że dobro i piękno stóp
twojej Pani jest dla ciebie najważniejsze. Ten pierwszy raz, pomogę ci się
przełamać.
Pociągnęła mnie za włosy i siłą wepchnęła mi
stopę do ust. Zrobiła to tak mocno, że pomimo małego rozmiaru jej stóp ( rozmiar 37 jak, się potem okazało) palce
utknęły mi w gardle. To było bardzo silne przeżycie, którego nie zapomnę nigdy.
- No i widzisz jak ładnie, nam razem poszło? A
teraz ruszaj, po stópce
języczkiem. Jeśli to ci ułatwi sprawę, to zamknij oczy i wyobraź sobie, że to
jest kutas, jakiegoś przystojnego chłopaka z naszej szkoły.
Zrobiłam, tak jak mi kazała i faktycznie pomogło.
Jej stopa, od ilości mojej śliny, jaka zdążyła już ją nawilżyć, stała się
bardzo miękka i nawet, całkiem przyjemnie, trzymało się ją w ustach.
Zaczęłam ją ssać. Ula powolutku zaczęła mi ją
wyciągać z ust, tak żeby mój język, był coraz bliżej palców. Słyszałam jak Ula po cichutku pomrukuje z
rozkoszy i wtedy zdałam sobie sprawę, że ten moment nie będzie krótki. Co jak co, ale z tego co zdążyłam zauważyć,
jak coś dla niej było przyjemne to musiało, to trwać jak najdłużej.
W pewnym momencie, do drzwi pokoju zapukała
mama Uli oznajmiając nam, że ma dla nas coś do schrupania. Ulka szybko wyjęła
mi stopę z ust i powiedziała, żebym usiadła na łóżku. Ona, wstała otworzyć drzwi. Mama Uli
przyniosła nam talerz ciastek i wchodząc do pokoju, powiedziała:
- Macie dziewczynki pochrupcie sobie, bo już dwie
godziny się uczycie. Chcecie herbaty?
- Nie, mamo nie trzeba.
Mama Uli była przekonana, że wspólnie się uczymy. No, a tak w praktyce to można
powiedzieć, że wtedy, to ja się uczyłam, bycia posłuszną i przełamywać własne
bariery.
Ulka zamykając drzwi za matką spojrzała na swoje
bose stopy, później
na mnie. Na stopy i znowu, na mnie. Patrzyła tym swoim przenikliwym
spojrzeniem, którego
strasznie się bałam. Wiedziałam, że to nie wróży dla mnie nic dobrego. Zawsze, jak jej zielone
oczy błyszczały spod tej króciutkiej, rudej grzywki, to wiedziałam, że w jej
głowie już czai się podstępny plan.
Ula wyszła z pokoju i powiedziała do mamy:
- Mamo! Ola chce wody, daj mi szklankę.
Wracając do pokoju otworzyła drzwi i wyszła na
moment na klatkę.
- A gdzie Ty idziesz, Ulu? – Zapytała
ją mama.
- Nigdzie mamusiu, tylko wydawało mi się, że ktoś
dzwonił do drzwi.
Weszła do pokoju, ze szklanką wody. Zatrzasnęła
drzwi i od razu kopniakiem w biodro, zepchnęła mnie z łóżka.
- Won szmato! Szmaty są do podłóg, nie do tapicerki. Masz tu wodę, napij się żeby
ci nie zaschło w ustach, bo masz jeszcze sporo roboty przed sobą. I znów położyła się stopami do mnie. W tym, właśnie
momencie zrozumiałam, co to za szyderczy plan zrodził się, w jej głowie i
dlaczego wyszła na klatkę schodową. Jej lewa stopa, była na pięcie i poduszce
pod palcami, szara od brudu ze schodów i podłóg w całym mieszkaniu. A prawa, którą wcześniej dokładnie wylizałam niestety, była
cała czarna i oblepiona piachem. Dobrze wiedziałam, co Moja Królowa mi zaraz rozkaże i znów, chciało mi się wymiotować. Ula uśmiechnęła się
do mnie i powiedziała:
- No dalej, na co się patrzysz? Ojeej zobacz jak
się stópki
pobrudziły, no i cała robota poszła na marne. Ale tutaj między paluszkami
ładnie wylizałaś. Czyściutko, jak co najmniej, tydzień temu hahaha! Otwórz buzię szeroko i wystaw język. – Zrobiłam jak kazała, po czym zajrzała mi do
buzi obserwując uważnie, moje zęby i język.
- No, ładnie nic nie ma. To znaczy, że wszystko
połknęłaś. Dobra psinka, Pańcia jest z ciebie dumna – mówiąc, to
pogłaskała mnie po głowie jakbym, na prawdę była psem. Poczułam się wtedy,
strasznie upokorzona.
- No, a teraz moja mała kurewko, wyliżesz ładnie,
obydwie stopy tak jak to zrobiłaś wcześniej i możesz już iść do domu.
Po tych słowach, poczułam ogromną radość i w tym
szale zaczęłam szybko przemierzać językiem po podeszwach, jej stóp.
- Hola, hola, moja panno nie tak szybko! Ale, ci
się spodobało, te lizanie moich stóp. No w sumie to ci się nie dziwie, są przecież
takie piękne.
Tak po prawdzie to jakoś bardzo mi się to nie
podobało, ale marzyłam już o wolności, jaką uzyskam, po wykonaniu tego zadania.
Doszłam do wniosku, że im szybciej, tym lepiej. Jednak, musiałam wyhamować, na
żądanie mojej Pani. Zaczęłam od lewej, bo była mniej brudna, ale z kolei na
lewej stopie był jeszcze ten obrzydliwy, czarny brud między palcami. Na samą
myśl o tym wykręcało mi flaki. Gdy, już cała stopa błyszczała od mojej śliny i
doszłam, do paluszków
Uli, zrobiłam to, co poprzednio podrzuciła mi moja nowa Pani. Wyobraziłam sobie
męskiego członka i zaczęłam ssać, oblizując dookoła jej palce. Jednak po
chwili, ten wyimaginowany członek, zaczął rosnąć, i to wcale, nie za sprawą
mojej wyobraźni. Ula po prostu, wcisnęła mi na siłę swoją prawą pobrudzoną na
czarno stopę. Robiła to tak mocno, że aż odchyliłam głowę do tyłu. Wolałam na
to nie patrzeć. Zamknęłam oczy i przebierałam językiem, byle tylko szybciej
stąd wyjść i skończyć tą gehennę. Gdy, przewracałam językiem między jej
stopami, rozpychającymi moje usta, słyszałam cichutkie pomrukiwania Uli.
Pomyślałam sobie:
- Oho. To tak prędko się nie skończy, może nawet nie
uzyskam obiecanej, mi wolności. Kobieta przecież zmienną jest. Ulka już mi to,
udowodniła brudząc swoje stopy, na klatce schodowej. Może teraz, też coś
wymyśli. Umoczy je w sedesie i każe zlizywać wodę ze stóp. Już cztery dni temu dzięki niej, zasmakowałam
troszkę tego „trunku” i wolałabym tego nie robić już więcej.
Postanowiłam, że już się więcej nie dam i po wylizaniu tych brudnych stóp, pójdę do domu. Na pewno, wymyślę jakąś wymówkę. A jak nie, to będę ją o to błagać.
- Skończyłaś, już? Sprawdź, czy są czyste.
- Tak, Moja Pani, są czyste. Tylko prawa pięta
jeszcze…
- To, na co czekasz? Zlizuj to! Zaraz, zaraz, czy
ty przypadkiem nie miałaś zaczynać od pięt?
- Ale przecież, to Pani mi ją wepchnęła…
Wtedy oberwałam, oślinioną stopą w twarz. Jestem
pewna, że ten odgłos upadającej stopy Uli na mój policzek, słyszała też jej mama. Dostałam tak,
że aż miałam czerwoną plamę na policzku, z której Ula, zaczęła się śmiać.
- Hahaha! Zamknij mordę i nie waż się więcej
mnie, o cokolwiek oskarżać. Zapamiętaj sobie, że wina, jest zawsze Twoja! A ja,
mam zawsze racje. No już, liż tą piętę i spierdalaj stąd.
Szybko wykonałam polecenie. Czułam, że mam suchy
i brudny język, a między zębami ziarenka piasku. Usta bolały mnie od tego
wpychania, w nie stóp.
Chciałam już iść do domu i miałam tego wszystkiego dość.
- No i jak tam wylizane, do
czysta? – Zapytała Ula
- Tak, Wasza Wysokość.
- Pokaż jęzor wszo! Oho a co on taki czarny?
Hahahaha! Przełknij ten, brud z języka szmato!
- Nie mogę, Wasza Wysokość, już nie mam śliny w
ustach. – Myślałam, że w ten sposób uda mi się uniknąć przełykania tych świństw, które zbierałam przez prawie trzy godziny z jej stóp.
Ale myliłam się…
- Co, nie masz śliny w ustach? – Ula
popatrzyła, na swoje mokre, lśniące stopy i ze zdumieniem stwierdziła:
- No, faktycznie. Możesz nie mieć. Spójrz tylko na moje stópki, czyż nie są przecudne?
- Tak Pani, są wspaniałe.
- Postarałaś się, dla mnie to dostaniesz ode mnie
w nagrodę, niespodziankę. Otwórz buzię i zamknij oczy.
Zrobiłam to posłusznie. Ula jeszcze odchyliła
moją głowę do tyłu i właśnie wtedy, dowiedziałam się, że to, co ona nazywa
nagrodą, nie koniecznie, musi być dla mnie, super niespodzianką. Na obrzydliwy
dźwięk, jaki wydobył się z jej nozdrzy i gardła, zacisnął mi się żołądek.
Okazało się, że nagroda, ma nie cieszyć mnie, tylko ją. Splunęła mi prosto do
ust olbrzymią i ohydną, gęstą flegmą. Po czym powiedziała:
- Nie połykaj! Zamknij usta i płucz sobie zęby i
język moją niespodzianką. – To było tak przebrzydłe, gdy czułam jej
gęstą kulę śliny, która
wypłukuje mi ziarenka piasku z języka i zębów. Wiedziałam, że ta chwila utkwi mi w pamięci,
na całe życie.
- Już? To teraz przełknij. Hihihi.
Było słychać jedno wielkie: GULL! A ja czułam
jak, ta niespodzianka ciągnie mi się przez gardło. Żołądek skurczył mi się w
jednej chwili. Tego dnia, już nic nie zjadłam.
- Smakowało?
- Tak, Pani – wymamrotałam z wymuszonym
uśmiechem.
- To teraz, masz ciasteczko od Pańci,
piesku.
Rzuciła ostatnim ciastkiem na podłogę, a ja
musiałam, to zżerać jak jakiś kundel.
- Co, się mówi suczko, Olciu?
- Dziękuję, Moja kochana Pani.
- No, ładnie. Ale, same słowa nie wystarczą,
musisz jeszcze ładniej podziękować. Chodź tu i pocałuj, kolejno: piętki, palce,
od największego do najmniejszego i na deser, buziak w pupę. W myślach już
wyobrażałam sobie jak wracam do domu, szybko skończyłam przeżuwać ciastko które
niedawno leżało na ziemi pewnymi ruchami na kolanach wróciłam tuż pod stopy
mojej Królowej. Delikatnie zbliżyłam usta do jej błyczącej już od mojej śliny
pięty i soczyście pocałowałam to samo zrobiłam z jej palcami u stopy zaczełam
od dużego palca, subtelnie przyłożyłam usta i ucałowałam powtórzyłam to osobno
z każdym palcem u jej stopy. Kiedy oddałam ostatniego całusa w mały palec Ulki
delikatnie się wyprostowałam na kolanach. Patrzyłam na moją Panią, czekając na
obiecany już mi ,,deser’’. Ula patrzyła na mnie z tym swoim wrednym
uśmieszkiem, po czym ironicznie zapytała:
-co czekasz na deser?
-t…tak moja Pani – odpowiedziałam niechętnie z
udawanym entuzjazmem.
-no już dobrze skoro tak ładnie klęczysz, to
chyba zasłużyłaś, hmm sama nie wiem poproś ładnie, tylko pełnym zdaniem piesku!
-Wasza Wyskość, chciała bym zapyt… poprosić czy
mogła bym na deser ucałować pupę mojej Pani?
-hahaha! No skoro tak ładnie prosisz to chyba
możesz –parsknęła śmiechem
Ula powolnymi ruchami zsunęła się z łóżka powoli,
delikatnie położyła swoje stopy na dywanie, obróciła się tyłem do mnie lekko
wypięła swoją pupę, położyła dłoń na swoje lewe bioro i rozbawionym głosem
powiedziała:
-no całuj! Tak ładnie prosiłaś hi hi hi.
Spodziewałam się, co mnie czeka, gdy tylko zbliżę
się do pośladków
Uli, no i nie zawiodłam się.
Całując ją, w sam środek tyłka, poczułam
straszliwy smród
jej gazów.
Jakby tego, z jej niemytych stóp byłoby, mi mało. Ulę oczywiście strasznie to
bawiło, ale po chwili pozwoliła mi wstać i iść do domu.
- A jeszcze zeszyt od polskiego.
- Jaki zeszyt? – Zapytałam
zdziwiona.
- Mój zeszyt, masz odrobić, za mnie lekcje.
- A właśnie…. Moja Pani, odnośnie lekcji, to, czy
po tym, co dzisiaj zrobiłam będę już miała spokój w szkole?
- hmmm, niech pomyślę… W sumie, to spisałaś się
dzisiaj na medal. Także, nie będę Ci dokuczać. Przynajmniej, przez jakiś czas,
ale chyba chcesz mieć luz, już do końca szkoły. Prawda?
- Tak, tak – Moje oczy rozbłysły
nadzieją.
- No, to musisz do mnie częściej przychodzić.
Wszyscy będą myśleli, że Ci odpuściłam i, że zaczęłyśmy się przyjaźnić. A ty,
po prostu będziesz, mi wiernie służyć. Dziś, miałaś już pierwszą lekcje tego,
jak się robi pedicure. A niedługo, będą następne lekcje i może nawet
poszerzymy, zakres twoich obowiązków.
- A jak długo miałabym, Pani służyć?
- Albo do matury, albo aż mi się znudzisz. Ale
na, to raczej nie licz. Bardzo podoba mi się połysk twojej śliny, na moich
stopach i uwielbiam jak całujesz mnie w dupę no i, wtedy już sama wiesz, co.
Hahaha! Ale w końcu, będziesz miała spokój w szkole i może nawet, jakieś koleżanki. Co ty,
na to?
W tym momencie nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale
gdy usłyszałam, że będę w końcu bez strachu chodzić do szkoły, to z
okrzykiem – TAK! – rzuciłam się, Uli do stóp i zaczęłam je znowu całować. Ula tylko się
roześmiała i powiedziała:
- No idź już, idź, bo z polskiego nam sporo
zadali. Musisz jeszcze odrobić moje lekcje.
- Tak Pani, już się robi.
Po czym wyszłam z jej mieszkania i nie mogłam
pojąć, co się ze mną dzieje. Serce waliło mi jak szalone, byłam cała w
skowronkach. A przecież, przed chwilą przeżyłam całe godziny upokorzenia.
Suchość w gardle i słony smak, jej stóp na języku. A pod nosem od trzech godzin nie
czułam nic innego, niż zapach czterodniowych skarpet. Nie rozumiałam, co się ze
mną działo, ale byłam niesamowicie podekscytowana, że już nie będę upokarzana,
przynajmniej w szkole na oczach innych. Nie mogłam się doczekać, kolejnych
normalnych dni, wracając do domu z uśmiechem myślałam co będzie dalej, może
nareszcie poznam koleżanki które mnie polubią, a może nawet poznam chłopaka.
Przez całą drogę była na tyle podniecona, moimi nowymi możliwościami w szkole,
że zapomniałam jaką mordęgę przechodziłam kilka minut temu.
CDN…
@Olciakowaaa
Komentarze