Zabawa w lasku i nowe zadania (cz. 3)
Minął prawie tydzień od czasu, gdy lizałam brudne stopy Uli. Przez cały ten czas, nie działa mi się krzywda. Ula naprawdę dała mi już spokój, w szkole i nawet wydawało mi się, że już więcej nie spotka mnie to, co ostatnimi czasy w toalecie, czy w pokoju Uli. Pamiętam, że był piątek. Wszyscy już gotowi na weekend. Zostały jeszcze tylko dwie ostatnie lekcje, jakimi był w-f. W szatni przed zajęciami, przypomniało mi się to, co mówiła ostatnio Ulka, o wąchaniu jej skarpetek. Wspomniała wtedy o sprawdzaniu ich zapachu, między innymi, po dwóch godzinach zajęć gimnastycznych. Postanowiłam przyjrzeć się jej skarpetkom w szatni. Jednak, ku mojemu zdziwieniu, Ula w ogóle nie miała w tym dniu skarpetek na nogach. Cały, boży dzień chodziła z bosymi stopami, schowanymi w czarnych halówkach. Czułam, że to raczej nie przypadek, że akurat dziś, pozwala się wypocić swoim stopom w te, i tak już wychodzone, markowe buty. Na w-fie, miałyśmy ćwiczyć z chłopakami, a oni zawsze dawali nam fory, dlatego byłam w miarę spokojna. Jednak Ula zaproponowała nauczycielce, żebyśmy tak na początek weekendu zrobiły sobie trochę intensywniejszą rozgrzewkę. Starsza pani wuefistka uśmiechnęła się i powiedziała do Uli, że jeśli to bardzo dobry pomysł. Ta rozgrzewka polegała na przebiegnięciu kilometra, a później wykonaniu wielu ćwiczeń ogólnorozwojowych. Głównie wyskoków. Potem grałyśmy z chłopakami w koszykówkę. Po dwóch wyczerpujących godzinach, gdy już zeszłyśmy do szatni ja miałam zamknąć drzwi i oddać klucz, do pokoju nauczycielskiego. Wszystkie dziewczyny szybko się przebrały i wybiegły ze szkoły, korzystając z dobrodziejstw piątkowego popołudnia. Ja się nie spieszyłam, ponieważ i tak musiałam wyjść ostatnia. Zauważyłam, że oprócz mnie jest jeszcze jedna osoba, której wcale się nie spieszyło. Tą osobą była rudowłosa, wygimnastykowana, klasowa piękność, Ula. Czekała na mnie, a gdy już wszyscy wyszli z szatni i zostałyśmy tylko we dwie, zamknęła drzwi i powiedziała:
- Ale
dzisiaj był wycisk, co?
- Oj, był,
był.
- Ale mi się
pachy spociły, patrz Olka! – W tym momencie przytknęła mi swoją
spoconą, śmierdzącą, wydepilowaną pachę do twarzy.
-Nie
śmierdzi? Hahahaha!
- O, fuj!
Przestań!
Dostałam
plaska w twarz i zaraz po tym komendę:
- Liż mi
pachy! Będziesz dziś moim naturalnym dezodorantem! Hahaha! Tobie się to podoba,
ostatnio lizałaś moje brudne stopy, to śmierdzący pot, też zliżesz.
Byłam tak
obrzydzona, tą sytuacją i jej słowami, że tylko kręciłam głową na boki, byle
nie musieć, tego lizać.
- Nie chcesz
lizać? Stawiasz się swojej Pani? Liż to kurwo! Byle szybko, wszyscy już wyszli,
a my nie mamy dużo czasu.
Przetarła
mi swoją spoconą pachą kilka razy po twarzy, to było tak obleśne i śmierdzące,
że tylko wyłam z obrzydzenia.
- No liż
szmato!!! Nie mam czasu. Wystawiaj ten język, bo dostaniesz!!!
Wystawiłam
język, ale ona i tak rzadko po nim przejeżdżała swoimi pachami. Jeździła mi po
całej twarzy i włosach. Smród jej potu czułam za każdym razem, jak tylko wzięłam oddech nosem.
Wydawało mi się, że jej smród jest wszechobecny. Tak jakby wplątał mi się we włosy i wszędzie za mną
chodził. Smak był gorzko – słony i obrzydliwy. W jednym momencie
straciłam apetyt, dosłownie na wszystko.
- No, dobra
może być. Teraz masz moje zeszyty i odrób to, co nam zadali na weekend, bo nie mam zamiaru marnować soboty. A i
daj mi wreszcie do siebie numer telefonu, żebym miała jak po ciebie gwizdnąć
suko.
Wymieniłyśmy się numerami i wzięłam jej zeszyty. Ulka wybiegła z szatni, a ja
ze szklanymi oczami, tylko wpadłam do pokoju nauczycieli i oddałam klucz. Cały
czas czułam smród
jej spoconych pach. Gdy szłam do domu, na rogu naszej szkoły siedziała Ulka.
Przykucnęła sobie paląc szluga i wyraźnie mnie wypatrywała. Patrzyła tym swoim
przymrużonym, złowieszczym spojrzeniem. Jej oczka błyszczały jak szmaragdy.
Włosy miała związane w kucyk, a na sobie białą podkoszulkę, na ramiączka i
szare dresy. Patrzyła na mnie jakby chciała mnie pożreć. Zaciągnęła się dymem i
powiedziała wydmuchując szarą chmurę w moją stronę:
- Zaczekaj,
to jeszcze nie koniec niespodzianek.
- Jakoś te
Pani niespodzianki, jeszcze mnie nie ucieszyły.
- Ta na
pewno cię ucieszy, bo wiem, z jakim zapałem liżesz i całujesz moje stopy. Cały
dzień chodziłam boso w tych butach.
- Wiem, zdążyłam
zauważyć i domyślałam się, co mnie czeka.
- Haha!
Spryciula z ciebie. Chodź pójdziemy w bardziej ustronne miejsce, ale najpierw posprzątaj po mnie –
Ula upuściła już wypalonego papierosa, wstała powoli i go zdeptała lekko kręcąc
po nim podeszwą butów.
- no już
już... na co czekasz?
Rozglądam się
na boki, dostrzegam, że nie wszyscy wyszli za teren szkoły. Spojrzałam
błagalnym wzrokiem na moją oprawczyni – miała na twarzy ten wredny uśmieszek.
- No dalej
Olka, nie wiesz, że trzeba dbać o środowisko?
Powoli
wzrokiem zjechałam na papierosa, wiedziałam, że im dłużej zwlekam tym moja
sytuacja staje się gorsza, powoli przykucnęłam i podniosłam kiepa mojej Pani.
- no bardzo ładnie!
– Ula zaczęła klaskać.
Szybkim krokiem
upokorzona ruszyłam do śmietnika, chciałam mieć to jak najszybciej za sobą,
szybko wrzuciłam peta i wróciłam do Ulki. Patrzyła na mnie, lekko się
uśmiechając
-posłuszna
idiotka, teraz możemy iść – Ula cicho zachichotała.
Poszłyśmy
za szkołę, gdzie gęsto rosły różne krzaki i był tam, taki mały zaśmiecony lasek, pełen młodych brzóz. Zatrzymałyśmy się gwałtownie na
małej polanie.
-Olu daj mi
na chwile swój sweterek
Powoli
niepewnie rozwiązałam mój biały sweter, miałam go zawiązanego w pasie. Powolnym
niepewnym ruchem podałam go mojej Pani.
Ula mi go
wyrwała jak jakąś szmatę.
-No co się
tak gapisz? Chyba nie myślałaś, że bedę siedzieć na zimnym i brudnym kamieniu,
mój gładki i śliczny tyłeczek mógłby się przeziębić, a moje dresy jeszcze by się
pobrudziły – Ula powoli zaczęła rozkładała mój sweter na brudnym kamieniu,
byłam pewna, że specjalnie właśnie ten wybrała, patrzyłam na nią taka bezradna...
- tak w
ogóle powinnaś mi dziękować, zechciałam usiąść na tym co nazywasz ubraniem – to
dla Ciebie zaszczyt!
Czułam się
zła, że Ula mnie tak traktuję, ale nie pokazywałam tego
– taak, jestem
cicho – odmruknęłam
Ula udawała,
że tego nie słyszała
-Powiedziałam,
że powinnaś mi dziękować! – Ulka się odwróciła się, spojrzała na mnie mierzącym
spojrzeniem. Krew mi zamarła...
-Dziękuję
moja Pani, naprawdę nie wiem jak za to dziękować, to dla mnie wielki zaszczyt –
odparłam ze strachem w głosie
- Spoko!
Zaraz się odwdzięczysz Wszo! - haha
Ula usiadła wygodnie na dużym kamieniu,
zapalając kolejnego papierosa.
- Na kolana!
Zdejmij, mi powolutku prawy bucik!
Zrobiłam,
co kazała. Już jak, tylko klęcząc pochyliłam się, żeby ściągnąć jej mały
sportowy bucik. Poczułam ostrą woń. To był smród jej przepoconych butów i stóp.
Śmierdziały dokładnie tak jak jej pachy, z tym, że smród jej stóp był o wiele intensywniejszy.
Wykręciłam usta w grymasie, na co Ula powiedziała:
- Co? Ładnie
pachną? Hahahaha! Wąchaj mój bucik, suko!
Przytknęłam jej prawy but, do mojego nosa. Ula docisnęła mi, go stopą.
Zaciągałam się długo i głęboko, bo wiedziałam, że tylko w ten sposób, nie rozdrażnię Uli i nie będę
musiała tego, długo robić. Same buty jeszcze nie śmierdziały tak strasznie, ale
jej stopy, to już całkiem inna bajka. Kiedy chwyciłam w dłonie jej zimną mokrą
stopę i spróbowałam
ją powąchać. Automatycznie, odchyliłam gwałtownym ruchem głowę do tyłu.
- Wąchaj,
szmato! Potem, zacznij mi ssać palce
Robiłam,
jak kazała. Słony smak, obrzydliwy smród, zimna i mokra skóra jej stóp.
Sprawiały, że zatęskniłam za tymi stópkami sprzed kilku dni, które może i były brudne, ale chociaż były miłe w dotyku i nie śmierdziały
tak ostro jak teraz.
- No,
ładnie. Teraz od pięty do palców. No i oczywiście wyszoruj elegancko, moje kochane przerwy między
palcami.
- Ależ Wasza
Wysokość, już je lizałam jak wkładałam sobie do ust Pani paluszki.
- Zamknij
ryj i rób,
co ci każę! Nikt cię tu nie pytał o zdanie.
Posłusznie wykonałam, co kazała. Całe szczęście stopy nie były brudne, tak jak
ostatnio. Nawet między palcami było czyściutko, z tym, że tam smak jej potu
dało się najsilniej odczuć.
- Ociągasz
się! Teraz druga tylko trochę szybciej! Już mi, nie wąchaj buta.
Od razu,
zaciągnęłam się zapachem jej lewej stopy, przejeżdżając nosem od palców, aż po piętę. Potem, lizałam, jej
stópkę
od pięty. Półkolistym
ruchem języka, dotarłam do małych zimnych paluszków, które
ssałam jeden po drugim. Chociaż często miałam ich, kilka naraz w swoich ustach.
Oblizywałam każdy dokoła. Potem, jak szczotką ryżową, szorowałam swoim językiem
przestrzeń między palcami. Akurat ssanie i lizanie jej palców, jakoś szybko polubiłam, bo były
takie małe, okrąglutkie i miękkie, że aż fajnie dotykało się je ustami. Po
pewnym czasie zauważyłam, że Ula sukcesywnie obniża swoją stopę, przez co ja z
pozycji klęczącej, niemal leżałam już brzuchem na ziemi. Tylko głowę miałam
zadartą do góry,
przez co świetnie widziałam całe oblicze swojej Pani. Dopalała już papierosa i
czasami zerkała na mnie, a dokładniej to chyba na swoją stopę. Żeby sprawdzić,
czy jest już dokładnie wypolerowana. Gdy, skończyła palić powiedziała:
- Dobra,
starczy tych pieszczot. Nabierz śliny w usta i wystaw ośliniony język.
Zrobiłam,
jak kazała, po czym zgasiła peta w mojej ślinie na języku. Odruchowo zamknęłam oczy.
Na szczęście nic nie bolało. Było za to tylko słychać syk, gaszonego ognia.
Potem kazała mi schować język z petem do ust.
- Jak
smakuje?
Pokiwałam
głową na boki, żeby pokazać, że nie bardzo mi to odpowiada.
- Wypluj go
i pokaż język. No ładnie, nie sparzyłaś się. To dobrze, bo jakbyś lizała moje
stopy z okaleczonym językiem…. Ohh strach pomyśleć – mówiąc to
patrzyła z fascynacją w oczach na swoje stopy.
- A teraz
ukłoń się ładnie. Pani musi osuszyć i ogrzać, w słońcu swoje stopy.
Oddałam jej
pokłon dotykając przy tym nosem do ziemi. Ula trzymała swoje stopy na moich
plecach. Trwało to jakieś dwadzieścia minut, po czym powiedziała:
- Brrr, robi
mi się zimno. Tak skąpo się ubrałam, jeszcze się przeziębię na sobotę. Kładź
się na plecach!
Położyłam
się na trawie twarzą do góry,
a ona w tym momencie nastąpiła mi bosymi jeszcze oślinionymi stopami na twarz.
Miałam na nosie cały ciężar jej ciała. Może ważyła jakieś 50 kilo, ale
trzymając na twarzy taki ciężar czułam, jak głowa wbija mi się w ziemię.
Zaczęłam jęczeć z bólu
i prosić, żeby ze mnie zeszła:
- Ała!
Proszę kochana Pani, to boli! – Wydobywało się spod stóp Uli.
- Zamknij
dziwko, wreszcie ten parszywy ryj! Nie widzisz, że Pani musi się cieplej ubrać?
Ta katorga
trwała kilka minut, bo Ula faktycznie postanowiła, stojąc mi na twarzy i
wgniatając mój
blond łeb w glebę, dokonać zmiany całego ubioru. Najgorsze były momenty, jak
zmieniała spodnie. Widziałam wtedy przez moment jej pasiaste majtki, gdy
podnosiła nogę. Ale zaraz potem zostałam mocno nadepnięta piętą w twarz. Za
każdym razem krzyczałam z bólu. Oczywiście, nikt nie mógł usłyszeć moich jęków tłumionych przez stopy mojej dręczycielki. Nikt poza rudowłosą
księżniczką, która
zrobiła sobie ze mnie, najpierw podnóżek, a teraz wygodny dywanik rodem, że sklepowej przymierzalni. Kiedy
zauważyłam, że moje stękanie, nic nie pomaga. Postanowiłam w błagalnym geście
całować podeszwy jej stóp,
delikatnie kręcąc głową na boki, żeby uśmierzyć w jakimś stopniu moja mękę.
Słyszałam z góry
tylko ten znany mi dobrze śmiech Ulki. To znaczyło, że jest z tego zadowolona,
czyli jest nadzieja, że może się nade mną zlituje.
- Błagam
Pani Ulu kochana, to boli (cmok, cmok).
- Mnie
jakoś nic nie boli. Dobry z ciebie dywanik suko, hahaha!
Gdy już
przestała się przebierać, jeszcze wcisnęła moją głowę piętami w ziemię, z
całych sił kręcąc stopami na boki. Potem zeszła ze mnie i pozwoliła wstać z
ziemi.
- Ojoj, nie
mam skarpetek i zimno mi w stopy. Chodź ze mną dziwko, to ogrzejesz stopy
swojej Pani.
Poszłam
posłusznie za Ulą do jej mieszkania. Byłam cała brudna od jesiennej trawy, na
której
leżałam przez ostatni kwadrans. Po drodze otrzepałam się z ziemi, liści i
trawy. Weszłyśmy do pokoju Uli. Jej mama akurat spała, także Ula miała wolną
rękę w swoich sadystycznych zabawach. Nikt jej nie był w stanie przeszkodzić, w
znęcaniu się nade mną.
Ula
zdjęła buty i od razu, kazała mi je przynieść do pokoju w zębach. Po czym
miałam je postawić koło jej łóżka. Następnie przeszłyśmy do głównej atrakcji tego popołudnia, czyli ogrzewania stóp mojej Pani. Nie wiedziałam, na czym
to ogrzewanie miałoby polegać, dlatego spytałam:
- Kochana
Pani, jak mam ogrzać Pani stopy?
- Włóż je, sobie do ust.
Po czym
wepchnęła mi całą, lewą stopę do ust. A następnie wpychała mi prawą.
- No szerzej
otwórz
tą pieprzoną mordę!
-Nie mogę
jus szerzej – Wybełkotałam ze stopami w ustach. Drażniła mi policzki
wpychając palce, aż ślina lała mi się po brodzie. W końcu udało jej się włożyć,
obydwie stopy. Lewa na górze
prawa na dole, w taki sposób, że palce wchodziły mi w gardło, a dolną wargą starałam się okryć jej
prawą piętę. Leżała nieruchomo patrząc w telewizor. Jej paluszki wygodnie
leżały mi na końcu języka, niemalże zwisając na nim w kierunku gardła. Gdyby
tylko wepchnęła stopy jeszcze o milimetr głębiej, to moje lekko strawione,
szkolne kanapki, w jednej chwili znalazłyby się u jej stóp. Uli było najwyraźniej bardzo
wygodnie, natomiast ja musiałam się trochę wysilić trzymając rozdarte do
maksimum usta. Po krótkim
czasie szczęka bolała mnie niemożliwie, a ślina kapała mi po brodzie, na łóżko Uli.
- Wdychaj
powietrze nosem i wydychaj je ustami, żeby było mi
cieplej. – Powiedziała Ula przykrywając w tym momencie resztę ciała
kocem. Jakby nie mogła pod tym kocem ogrzać sobie jeszcze stóp, tylko wystawia mi je, na katorgę.
Po kilkunastu minutach klęczenia w jednej pozycji, bolało mnie już całe ciało.
Najbardziej kolana, a o dziwo najmniej szczęka, która w sumie już mi zdrętwiała.
Skończył się odcinek serialu w telewizji i dopiero Ula wyjęła mi łaskawie stopy
z ust. Odczułam taką ulgę, jak jeszcze nigdy w życiu. Moja radość, jednak nie
trwała długo.
- Teraz,
chodź do moich butów
i zacznij je wąchać
Na
czworaka podeszłam do jej halówek i wkładałam w nie nos raz w jeden but, raz w drugi. Ula w tym czasie
zrobiła sobie, że mnie podnóżek, opierając nogi na moich skulonych plecach.
- ooo
kolejny odcinek serialu! Nie pytam, czy obejrzysz ze mną, bo chyba jesteś
zajęta prawda Olu?
-tak, moja
Pani nie mogę się oderwać od wąchania butów – Odpowiedziałam ciągle zaciągając się
potem mojej oprawczyni
Ulka mi nic
nie odpowiedziała, była zajęta oglądaniem serialu, ja mocno wdychałam zapach z
jej butów, był okropny lecz większy trud zadawał mi utrzymywanie nóg mojej Pani
na plecach, ta chwila ciągnęła się dla mnie w nieskończoność. Nagle z głośników
telewizora usłyszałam jak serial się kończy – odetchnęłam lekko z ulgą licząc, że
ta katorga zaraz się skończy.
- ahh
świetny odcinek! Szkoda, że tak szybko się skończył, niby to 45 minut, a miałam
wrażenie, że trwał 5 minut – Ula przeciągnęła się znudzona, po czy nie spiesząc
się zabrała z moich pleców swoje nogi.
- Dobrze,
wystarczy tych rozkoszy. Teraz liż mi buty, żeby były oczyszczone ze szkolnego
kurzu.
Gdy
zaczęłam lizać jej buty, Ula poszła na korytarz i przyniosła stamtąd jeszcze
dwie pary innych butów.
Były to kozaki i balerinki.
- Szybko się
uwijaj, bo jeszcze te, trzeba wylizać. Cały czas stoją w szafie i się kurzą.
Całe
szczęście, że żadna z tych par nie była brudna. Gdy już oznajmiłam Uli, że
skończyłam, ona chwyciła jedną halówkę i spojrzała na jej podeszwę.
- Jak to
skończone? A to, co to jest? Wystaw język i dokładnie szoruj mi podeszwy z
piachu!
Wystawiłam
język, zamknęłam oczy, a ona jeździła mi butem po języku tak, że trafiał
idealnie w rowki jej kauczukowej podeszwy. Znów poczułam ten obrzydliwy smak brudu, zapach podeszew, chociaż podeszwy
jej trampek smakowały trochę lepiej niż kauczuk z halówek. Najgorsze były jak zawsze, te
przeklęte ziarenka piasku, które wchodziły mi między zęby. Kiedy już, mój język odwiedził wszystkie rowki, podeszwy jej buta. Ula kazała mi
wystawić język jeszcze bardziej, po czym bardzo szybko przejechała mi, po nim
podeszwą z góry
na dół.
Zrobiła to, bardzo szybko i kilkakrotnie. Potraktowała mój język, jak terminal do kart
kredytowych. Czułam, że język zaraz mi odpadnie. Szczypał mnie potwornie i
czułam na nim mrowienie. Myślałam, że krwawi, od tych twardych podeszew i
piachu. Potem Ula chwyciła drugą halówkę i powiedziała:
- Masz,
trzymaj to, i otwórz
gały, żebyś widziała, czy moje buciki są już czyste. Pamiętaj, że podeszwa, to
też część buta!
Przejeżdżałam językiem w poprzek jej podeszwy, dokładnie czyszcząc każdy rowek
jej bieżnika. Całe szczęście, brud schodził szybko i nie było go tak dużo.
Potem dla pewności przejechałam powoli i starannie całą powierzchnią języka po
podeszwie od dołu, do góry
i z powrotem z góry
na dół.
Zauważyłam jednak, że w kąciku ostał się gruby mały kawałek ziemi. Próbowałam jeszcze kilka razy
przeforsować go moim wysuszonym, obolałym językiem, ale nie dałam rady.
- Proszę
Pani, tu jest jeszcze taki mały brudek i on się nie chce usunąć.
- Jak to,
się nie chce? To ty masz chcieć, a nie brud. Brud to tu nie ma nic do gadania,
z resztą ty też nie masz nic do gadania. Otwórz ryj szeroko, śmierdząca świnio.
Otworzyłam
usta najszerzej jak mogłam, a Ula przetarła bardzo mocno zabrudzonym kawałkiem
po moich górnych
zębach. Czułam wtedy obrzydliwy chrzęszczący piach, który tak jakby zdzierał moje szkliwo. W
jednej chwili cała ta grudka piach wpadła mi do ust.
- no i co,
się nie da? Wszystko się da. Ładnie wyczyściłaś buciki. Teraz masz prezencik od
Pańci.
Wtedy
splunęła mi trzykrotnie do ust, a na koniec ściągnęła z nozdrzy obrzydliwą
flegmę. Na sam dźwięk skurczył mi się żołądek i zamknęłam oczy. Ula już, ze śliną
w ustach powiedziała, że mam patrzeć na nią. Otworzyłam oczy i ujrzałam jak
zielona kula wędruje prosto, do moich ust. Flegma zawisła mi na górnej szczęce. Ula tylko się
uśmiechnęła i powiedziała:
- Już chyba
wiesz, co masz z tym zrobić? Wypłucz sobie usta i przełknij.
Zaczęłam
ruszać językiem we wszystkie strony, nie kryjąc na twarzy obrzydzenia. To
rozwścieczyło moją krzywdzicielkę
- A co ty,
kurwo?! Nie podoba ci się?
Wtedy
uderzyła mnie wielokrotnie otwartą dłonią w twarz. Następnie chwyciła mnie
mocno za włosy i sprowadziła, moją twarz do podłogi.
- Łykaj,
świnio moją ślinę! A teraz całuj dywan, po którym chodzi Twoja Jaśnie Pani!
Całowałam
jej różowiutki
dywan, a ona postawiła swoją stopę, na mojej głowie. Tak jakby, w triumfalnym
geście.
Ula trzymała
stopę jeszcze chwile na mojej głowie, po czym zdjęła ją założyła swoje różowe,
puchate papucie i wyszła z pokoju na odchodne mówiąc – kiedy wrócę chcę
widzieć, że dalej całujesz dywan swojej Pani.
Całowałam go,
kiedy jej nie było, czułam się głupio, ale bałam się konsekwencji, kiedy Ula by
zobaczyła, że jej nie słucham. Ulka wróciła po jakiś 5 minutach trzymała w
dłoni lekko zabłocone różowe szpilki, wyglądem nie przypominały, aby chodziła w
nich moja dręczycielka, ona miała małą stopę, a te były wyraźnie większe o jakieś
dwa rozmiary. Cały ten czas całowałam dywan, z wszystkich rzeczy jakie mnie
dziś spotkały właśnie ta, wydawała się najprzyjemniejsza. Dywan był, czysty,
pachnący, bardzo miękki. Moja Pani weszła do Pokoju stanęła naprzeciwko mnie,
ja powolnym ruchem oczu spojrzałam na moją oprawczyni, trzymała delikatnie
dwoma palcami szpilki, na ustach miała swój prześmiewczy uśmieszek.
-wiesz...
skoro już tu jesteś i tak ładnie czyścisz moje buty, pomyślałam, że się nadasz
do wypolerowania butów mojej mamy. W niedziele wychodzi na małą imprezę, a
przecież nie pójdzie w takich, prawda?
-t... tak,
prawda moja Pani
-wiedziałam,
że się ucieszysz! Chyba twój język jest stworzony do takich czynności.
-No dobra
Wszo, na kolana i wysuń przede mnie swoje dłonie
Zrobiłam to
co mi rozkazała, Ula delikatnie położyła mi na dłoniach buty swojej mamy,
zrobiła to z taką gracją, ostrożnością, miałam wrażenie, że trzymam coś bardzo
ważnego, a przecież to były tylko szpilki, które zaraz będę musiała lizać.
Patrzyłam na nie oglądałam z każdej strony – podeszwy, materiał i lekko czubki
był brudny z błota i kurzu. Przełknęłam lekko ślinę, spojrzałam krótko na Ule.
Ona już siedziała wygodnie na łóżku, nie zwracała na mnie uwagi była zajęta
swoim telefonem.
Wolałam,
kiedy na mnie nie patrzy, wiedziałam, że nie planuje dla mnie kolejnych „niespodzianek”.
Powoli odłożyłam jeden but na moje uda i zaczęłam lizać różowy skórzany
materiał szpilek mamy mojej Pani, było to nawet miłe, do czasu, kiedy poczułam posmak
błota. Zdążyłam już ostatnio poznać ten smak, lekko się skrzywiłam, ale szybko
językiem jeździłam po całym materiale od miejsca na piętę po sam czubek, brud
dosyć szybko schodził, starałam się dosyć często przełykać resztki mojej śliny.
Wtedy nie rozmazywałam błota. Następnie dokładnie zaczęłam lizać czubek
szpilki, nie był bardzo brudny – szybko się z nim uwinęłam. Został mi jeszcze cieniutki
obcas i podeszwa. Zaczęłam od obcasu. Wsunęłam go sobie w usta i zaczęłam go
ssać, poczułam lekko cierpki posmak, ale po kilku ruchach do przodu i do tyłu
obcas był czysty. Wyjęłam go sobie z ust i zaczęłam lizać brudną podeszwę na
moje szczęście była gładka, więc piasek nie miał gdzie się dostać, powolnymi długimi
ruchami zaczęłam jeździć po całej podeszwie, cały brud zostawał mi na języku, było
dokładnie widać, gdzie już przejechałam językiem, zostawiałam czyste, wilgotne
ślady. Starałam się naprawdę, aby zrobić to dobrze. Chciałam mieć to już jak
najszybciej za sobą, a został mi drugi but. Kiedy skończyłam polerować
pierwszego buta dokładnie go obejrzałam czy czasem nic nie pominęłam, krótkimi liźnięciami
zrobiłam poprawki, aby być pewna, że moja Panie do niczego się nie doczepi. Po czym
czystego buta odstawiłam obok pary butów które nie tak dawno temu wąchałam, wzięłam
drugiego brudnego buta z moich ud i zaczęłam dokładnie tak jak poprzednio.
Najpierw skórzany materiał oraz czubki, następnie obcas i podeszwa. Byłam tak
zajęta czyszczeniem buta, że zupełnie zapomniałam o mojej oprawczyni, niepewnym
szybkim ruchem zerknęłam na Ulkę i zamarłam, serce zaczęło mi bić jak szalone –
Ula zaczęła mnie nagrywać. Patrzyłam na nią dużymi zdziwionymi oczami, nie
potrafiłam wypowiedzieć słowa.
-Ooo! Bardzo
ładnie Olu oba buty są czyste, teraz go ładnie odstaw, aby wyschły.
Lekko roztrzęsiona
odstawiłam buta obok pierwszego który został przeze mnie wyczyszczony, ciągle
nerwowo zerkałam na moją oprawczyni, cały czas mnie nagrywała. Nie bardzo
wiedziałam co zrobić, w milczeniu na kolanach wróciłam na dywan. Ula Powoli położyła
stopy na dywanie, stanęła nade mną.
-patrz na
mnie Wszo!
Powoli
podniosłam głowę przybita tą sytuacją patrzyłam na moją panią, ona się lekko uśmiechała,
cały czas nagrywając, powoli wysunęła dłoń w moim kierunku – miała niewielką,
delikatną, zadbaną dłoń z długimi czerwonymi paznokciami.
-Całuj! –
usłyszałam wrednym tonem
Powoli
zbliżyłam usta do jej dłoni i zaczęłam delikatnie całować
Po krótkim czasie powiedziała:
- Wystarczy.
Teraz całuj moje piękne stópki i powiedz mi, kim dla ciebie jestem?
- Moją
Panią, Księżniczką i Właścicielką. – Wiedziałam już doskonale, co mam
mówić
i wolałam nie stawiać najmniejszego oporu. Z doświadczenia wiedziałam, że
trzeba robić to, co Ulka każe i mówić to, co ona chce usłyszeć.
- Hahaha!
Ładnie. A teraz powiedz, kim ty jesteś.
- Podnóżkiem, wszą, niewolnikiem,
wycieraczką do butów,
popielniczką, maszynką do pedicure i uniżonym sługą mojej kochanej Jaśnie Pani
Uli.
- Hahaha!
Brawo! Widzę, że moja tresura robi znaczne postępy. Ale zapomniałaś, jeszcze o
kilku swoich rolach i funkcjach. Jesteś jeszcze, moim antypespirantem,
dywanikiem, myjką do kibla i krzesełkiem. Dlatego teraz zrobisz grzecznie
wszystko to, o czym zapomniałaś, a co niewątpliwie do ciebie należy. Po tych
słowach usłyszałam dźwięk kończący nagrywanie, Ula odłożyła telefon na łóżko.
- Liż, mi
szmato pachy!
Stanęłam
przy niej jak pies robiący stójkę i zaczęłam lizać pachy. Całe szczęście nie trwało to długo a ich
zapach i smak nie były już tak intensywne jak po w-f’ie. Potem kazała mi się
położyć na plecach i usługiwać jako dywanik pod jej stopami. Chodziła po całym
moim ciele, gdy stawała mi na twarz, czułam jak z całych sił naciska stopami na
mój
nos. Po cichu jęczałam, coś z bólu, ale Ula nic sobie z tego nie robiła. Potem, stojąc jedną nogą na
mojej małej piersi, zadawała mi tym samym srogi ból. Drugą nogę uniosła mi wprost nad twarzą i rozkazała wystawić język.
Jeździła powolutku, swoją małą stopą, po moim języku, szorując sobie stopę od
pięt do palców
i z powrotem. Cały ciężar ciała przeniosła na mój cycek. Robiła to wszystko z uśmiechem na twarzy. Najpierw jedna stopa,
potem druga. Kiedy już ze mnie zeszła, wzięłam kilka głębszych wdechów, żeby dojść do siebie. Niestety
teraz, zbliżało się najgorsze. Miałam posłużyć Mojej Pani, jako myjka do
sedesu. Ula ciągnąc mnie za włosy, zaprowadziła mnie do łazienki. Tam rozkazała
mi lizać deskę klozetową. Na moje szczęście sedes był czysty, więc nie było
zbytniego problemu z lizaniem tego kawałka plastiku, na którym bądź, co bądź siada codziennie w
wiadomym celu każdy członek jej rodziny. Kiedy stałam na czworaka przed jej
domowym kibelkiem, Ula usiadła wygodnie na moim grzbiecie. Założyła nogę na
nogę i przyglądała się mojej pracy.
- No. No
jestem z ciebie bardzo dumna. Robisz postępy, starasz się. Doceniam to i w
nagrodę dostaniesz mniej lekcji do odrobienia, niż początkowo miałam zamiar ci
dać. Pamiętaj, że mam naprawdę fajne nagranie więc lepiej bądź posłuszna swojej
Pani. Teraz wstań, ubierz się i ciesz się weekendem. A i jeszcze coś, lepiej
odrób
moje lekcje jak najszybciej się da, bo jutro i w niedzielę też się widzimy.
Muszę zadbać o to, żebyś się nie nudziła przez weekend. No, tak w sumie to
chodzi o to, żeby mi nie było nudno. Mam już kilka fajnych pomysłów na nasz wspólny weekend. Na pewno ci się
spodobają. Nauczysz się bardzo wiele i dostaniesz kilka nowych zadań do
wykonania. Dobrze, że mam nareszcie twój numer telefonu, żebym mogła zagwizdać po ciebie jak po swojego pieska,
którego
zawsze chciałam mieć, no i w końcu cię mam. Hahaha!
Od tej pory
miałam być stale pod telefonem i czekać jak wierny pies, na znak od swojej
Pani. Wychodząc z jej mieszkania zrozumiałam już, że stałam się całkowicie
zależna od Ulki. Ją to wszystko śmieszyło, ale mnie jakoś nie bardzo, było do
śmiechu. To, co powiedziała do mnie na obchodne uświadomiło mi, że naprawdę
jestem jak jej pies. Robię wszystko, co mi każe na czworakach, a teraz w każdej
chwili może po mnie zadzwonić i kazać mi przybiec do niej, bo ot tak, po prostu
jej się nudzi i nie ma, kto jej lizać stóp i całować tyłka. Podczas kiedy ona będzie wygodnie leżeć na łóżku zajadając się ciastkami, przy
swoim ulubionym serialu. Wiedziałam też, że ona ma naprawdę całą masę coraz, to
nowszych sadystycznych pomysłów, które
będzie na mnie testować. Wiedziałam też, że jeśli choćby pomyśle o tym, aby się
zbuntować dzisiejsze nagranie zobaczy cała szkoła albo co gorsze może trafić do
Internetu. Załamałam ręce i poszłam do domu odrabiać lekcje swoje i Ulki.
Zapowiadał się przecież jakże „wesoły”, pracowity weekend.
CDN...
@Olciakowaaa
Komentarze